...

Rozdział 3

    Olivia ziewnęła już trzeci raz. Atmosfera przy stole, jak zawsze była ponura. Rodzina Clemansów, nie znała definicji słowa "dowcip". Byli równie denni, jak kot sąsiadki, którego przejechał samochód rok temu. Prawdopodobnie dlatego, brylowanie w towarzystwie nie wychodziło im najlepiej. Snooki nie miała żadnej przyjaciółki, z którą mogłaby wyjść po pracy, na cotygodniowy trening jogi. Była typem samotnika, który miał swoje zdanie i nigdy go nie zmieniał. Wielka wada - uparci ludzie, są spostrzegani przez społeczeństwo jako niemili. Przy stole siedziało pięcioro ludzi - Can, Colin, Tim, Snooki i Olivia, która chciała wzbudzić litość matki, aby ta pozwoliła jej pójść na górę. Nastolatka nie lubiła rodzinnych zjazdów w środku tygodnia. Zawsze psuły jej zaplanowany czas. Mogła o to obwiniać Colina, chłopaka siostry, który chciał podlizać się familii . Ha, mimo to i tak nikt go nie lubił. Młodzieniec nie był nic winien, ale jak to mawiała babcia "W przyszłości Can, dostanie od niego pierścionek zaręczynowy, wykonany z zatyczki do zlewu". Colin był hydraulikiem. Wszyscy twierdzili, że za marne grosze które zarabia, nie będzie w stanie utrzymać ich najstarszej córy.
- Emm, chyba musimy już jechać - rzekła Cannell, odkładając na stół porcelanową filiżankę. Machinalnie spojrzała na twarz matki, po czym wypuściła powietrze z płuc. Jej blond włosy, układały się w jabłuszko.
Wszyscy porwali się na równe nogi i wymienili całusami na pożegnanie. Gdy w kuchni została Olivia z Snooki, obie zaczęły sprzątać z stołu.
- Zostaw. Dam sobie radę sama. Miałaś ciężki dzień, więc powinnaś pójść odpocząć...
- Na pewno? - spytała nastolatka, odkładając ściereczkę. Matka odpowiedziała jej kiwnięciem głowy.


    Następny poranek był chłodny. Za oknem unosiła się gęsta mgła, która nie zwiastowała dobrej pogody. Olivia siedziała w klasie, słuchając powtórki o Napoleonie Bonaparte. Profesor Avslappning, nigdy nie przynudzał, lecz dzisiaj miał wyjątkowy dzień. Na język, przychodziły mu ciągle te same słowa, które zamieniały się w bezsensowną paplaninę. Shantel, "koleżanka" ze szkolnej ławki Natha,  usiadła obok Liv. Dziewczyny nigdy za sobą nie przepadały, być może dlatego, że musiały się nim dzielić. W głębi duszy, każda chciała zachować go wyłącznie dla siebie.
- Co się dzieje z Nathanielem? Obiecał mi podwójną randkę z Allenem i Veronicą. Jeśli chce się wymigać, to nie ma mowy! Już ich o wszystkim poinformowałam - stwierdziła beznamiętnie, zmieniając ton głosu. Posiadała długie, karmelowe włosy w stylu Beyonce, opadające ku twarzy w kształcie serca. Była chuda. Nie można było jej nazwać szczupłą, ponieważ miała więcej kilogramów niedowagi niż dziesięć.
- Nie rozmawiałam z nim od zakończenia roku - skłamała z zaciśniętymi zębami. Była na nią wściekła. Przygryzła dolną wargę, aby powstrzymać się od rzucenia w nią, nieprzyzwoitych obelg.
    'Głupia, wredna dziewczynka interesująca się tylko sobą'- pomyślała i wróciła wzrokiem do pulchnej sylwetki nauczyciela. Po przerwie spędzonej z Arielle i Fancy, Liv miała mieć język angielski. Z pięciominutowym opóźnieniem, wbiegła do klasy. Poczuła na sobie wzrok całej rzeszy uczniów i nauczyciela... Nowego nauczyciela. Nie było jej nic wiadomo o odejściu pani Nort, dlatego poczuła niepokój i zdziwienie.
- Ja... Emm.. - zaczęła wydobywać z siebie słowa - Ja bardzo przepraszam.
- Wytłumaczysz się po lekcji! Siadaj. - szorstkie wyrazy mężczyzny, uderzyły w nią jak bat.
Znów nie mogła się skupić.
W jej świecie pojawiał się tylko Nathaniel, szpital, Nathaniel, kroplówki, Nathaniel, choroba...
 Sama była pod ogromnym wrażeniem, że tak bardzo jej na nim zależało.
- Panno Clemans! - jakiś głos wyrwał ją z zadumy.
    O kurczę!
Wszyscy na nią patrzyli, a ona nie wiedziała dlaczego. Co ją ominęło?
- Proszę powtórzyć pytanie!
Zamarła.
To ten typ zadał jakieś pytanie? Nic jej o tym nie było wiadomo. Rozejrzała się na boki z otwartymi ustami.
Olivier, który siedział w czwartej ławce, starał się jej coś podpowiedzieć.
"Zaraz, zaraz! Co on tam papla pod nosem?" - wyostrzyła wzrok i skierowała uwagę na usta.
"Którą ręką mieszasz herbatę?" a może... "Kim był Żwirek dla Muchomorka?".
- Czekamy panno Clemans!
Zadzwonił dzwonek! Liv podskoczyła na krześle i zaczęła zwijać swoje rzeczy.
- Zapraszam do siebie!
Pierwszy dzień w nowej pracy, a gostek już zaczyna wyłaniać z tłumu ulubieńców. Fantastycznie.
Powolnym krokiem nastolatka podeszła do biurka. Głowę miała spuszczoną, a ręcę schowane za plecami.
- Czy istnieje jakieś sensowne wyjaśnienie, twojego zachowania? - spytał wstając z krzesła. Włosy miał czarne, choć nie do końca. Tu i ówdzie wystawały siwe kosmyki. Liczył maksymalnie pięćdziesiąt wiosen.
- Mam rozumieć, że odebrało ci mowę? A może od razu, lepiej zatelefonować do twojej matki?
- Przepraszam.
Zatkało go. Facet myślał, że jeszcze trochę uda mu się, pograć "złego gościa". Z zaciekawieniem obtarł swoje usta kciukiem. Przecież nie może dać szesnastolatce, podważyć swojego autorytetu.
- Dobrze. - urwał - Ale, żeby taka sytuacja więcej razy się nie powtórzyła, pomożesz mi dzisiaj w bibliotece. Po siódmej lekcji. Możesz iść. - machnął porozumiewawczo rękę i zaczął grzebać w swoich papierach.
    "Fatalnie. Mama mnie zabije - dostanę szlaban i nie zobaczę Natha" - nastolatka znów zaczęła odkrywać, najciemniejsze zakamarki swojego umysłu.

Biblioteka była najsympatyczniejszym pomieszczeniem w całej szkole. Kawowe ściany w połączeniu z bukowymi półkami, nadawały jej dopasowany wygląd. Siedem przedziałów, dwie stare gabloty z materiałami nauczycieli, oraz stanowisko dla bibliotekarki. Tak, to zdecydowanie najlepsze miejsce na terenie placówki. Olivia rzuciła plecak pod ścianę i zaczęła szukać "pana od angielskiego - najgorszego nauczyciela w historii". Przeszła przez dział psychologiczny, aż do fantastyki. Dotykała palcami półek, tak jak robili to profesjonaliści. Jarzeniówka mignęła parę razy, lecz w końcu udało jej się, osiągnąć ostateczny cel. Pedagog stał przy dziale z literaturą szkolną. W ręku trzymał Hamleta.
- Dzień dobry. Przyszłam jak pan kazał.
Przeniósł wzrok na dziewczynę.
- Świetnie.
Nie powiedział nic więcej.
Po ułożeniu książek i segregatorów, Liv była już cała obolała. Ciągle chodziła z magazynu, dźwigając po sześć encyklopedii lub słowników. W trakcie pracy, nie zamieniła słowa z wychowawcą. Ciekawiło ją jak się nazywał, dlaczego uczył za panią Nort i na jak długo zostanie. Wiedziała, że to nieprzyzwoite rzucić w niego stertą pytań, dlatego się powstrzymała.
- Odpocznijmy... - oznajmił, opadając na krzesło.
Olivia zajęła miejsce naprzeciw niego i zasłoniła usta ręką.
- Dobrze się uczysz?
    A to nowość. Jednak umie mówić i zadawać inne interpelacje, niż "Dlaczego jesteś niegrzeczna?".
- Nie bardzo. W tamtym roku, miałam średnią powyżej cztery zero. Niestety moja forma spadła.
- Mieszkasz z obojgiem rodziców?
"Pff, a co to za pytanie? Książkę pan pisze, czy co?" - pomyślała z niezręczną miną.
- Tato zginął w wypadku, zaraz po moich narodzinach. - opuściła głowę, by zasłonić szklanki w oczach - Nigdy go nie widziałam, i on mnie też...
- Nie prawda!
- Co pan powiedział? - zaciekawiona jego słowami, spojrzała mu w oczy.
- Miałem na myśli, że na pewno czuwa nad tobą. - odwrócił się, a na jego twarzy stanęło zakłopotanie - I cię obserwuje.
- Jak pan się właściwie nazywa? - chciała jak najszybciej zmienić temat, więc zadała pytanie ze swojej listy.
- Tamer Monasterio.
- (Nie)dobrze było pana poznać - powiedziała sięgając po swoją torbę. Opuściła pomieszczenie bez pytania, ale skoro siedzieli i nic nie robili, a on jej nie zatrzymywał, to chyba mogła iść? Była godzina 15:23, co oznaczało, że miała siedem minut na stawienie się w domu.

Po zjedzeniu obiadu i wytłumaczeniu się mamie, Olivia wykręciła numer Natha. Już nie mogła się doczekać, żeby usłyszeć jego opanowany głos. Po czterech sygnałach, rozległo się:
- Hej nieznajoma!
- Wiem, obiecywałam ci że przyjdę! Przepraszam, naprawdę! Zatrzymał mnie nowy, wścibski nauczyciel, któremu pierwszego dnia zaszłam za skórę.
- Nie ma mnie parę dni, a ty już szalejesz. Hola, hola maleńka!
Uśmiechnęła się do słuchawki, słysząc jego słowa. Zawsze nazywał ją żartobliwie "maleńka", chociaż wiedział, że tego nie lubiła.
- Pytała się o ciebie twoja dziewczyna.
- Która? Bo wiesz, mam dużo dziewczyn: Samara, Vivian, Jessica, Sarah... - zaczął wymieniać pół szkoły.
W ubiegłych latach, był z niego niezły casanova. Jak wiadomo, dobre czasy się skończyły i nadeszła szara rzeczywistość.
- Shantel. - wycedziła niezadowolonym tonem.
- To ona jeszcze istnieje?! - zbulwersował się chłopak, podwyższając ton głosu.
- Najwyraźniej... Najwyraźniej...

______________________________________________________
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału... Według mnie, nic ciekawego się w nim nie wydarzyło. Ale po dłuższym zastanowieniu, doszłam do wniosku, że nie w każdej części musi być akcja.
Obiecuję wam, że w najbliższym czasie dowiemy się czegoś więcej.
Chciałabym, żebyście zwrócili uwagę na profesora Tamera. Może sporo namieszać w życiu bohaterów.

KOMENTARZE = MOTYWACJA
(Odwdzięczam się za każde, miłe słowa)

• Liebster Blog Award •

Zostałam nominowana do LBA. Jej, naprawdę chciałam wam podziękować, za to, że mnie wspieracie i czytacie moje marne opowiastki. Kocham was całym serduszkiem ♥ 


Krótko o LBA: 
 Nominacja Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera  w ramach uznania
za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie
obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody,
należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cie nominowała.
Następnie ty nominujesz 11 osób, informujesz ich o tym oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.
Katharine Pirce - Dziękuję za nominację ;*

Pytania zadane przez blogerkę:

1.Jak się czujesz gdy czytasz komentarze na blogu?
Komentarze dodają mi otuchy i weny. Dzięki nim, staram się ubarwiać swoją twórczość.
Parę miłych słów, może uczynić mój dzień lepszym.
Fajnie mieć swoje grono czytelników, którzy nie mogą się doczekać nowego postu.

2. Jak zaczęła się twoja "blogowa" przygoda? Co Cię zainspirowało?
Może to dziwne, ale pani od języka polskiego i klasa.
Moje prace na lekcji, przeważnie zostawały nagradzane brawami.
Pani Magda, nieraz namawiała mnie do założenia bloga.
Gdy wreszcie się na to odważyłam, nadszedł koniec roku i pożegnanie z podstawówką.

3.Czy twoi znajomi/przyjaciele wiedzą o twoim blogu ,czytają go?
Tak. Wiedzą, ale mam nadzieję, że nie czytają. 
To trochę krępujące pisać dla swoich znajomych.
Kiedyś wymieniałam się z kolegą opowiadaniami, wzajemnie oceniając.

 4.Ulubiony YouTuber/Vloger?
Szczerze? Nie przeglądam filmików z Youtube.
Jeśli już, to rekreacyjnie teledyski mojego ulubionego wykonawcy.
Dlatego oficjalnie stwierdzam - nie mam nikogo inspirującego, z tamtych stron.

 5.Ulubiony film?
Hmm, najbardziej do gustu przypadają mi komedię, dramaty i filmy Bollywood.
Prosto z Indii - "Gdyby jutra nie było", "Czasem słońce czasem deszcz".
Jeśli chodzi o Hollywood, nie mogę wybrać ulubionego >.<
Podam więc parę propozycji: Kac Vegas, Gorący towar, Oczekiwanie, I że cię nie opuszczę.

6.Ulubiony aktor/aktorka? 
I znowu ograniczenie co do jednej osoby... 
Aktor - zdecydowanie Ian Somerhalder.
Aktorka - Mila Kunis.

7.Pierwszy kawał który przychodzi Ci do głowy?
Jedzie Jasio z babcią przez wieś o nazwie dupa.
Jasio nagle krzyczy:
- Babciu zobacz, pogrzeb w Dupie!
Na to babcia:
- Sam se pogrzeb.
He, he, he. Ach to moje czarne poczucie humoru (y)

8.Chciałabyś zostać wampirem?
Pierwotnym jeśli już ;)

9.Ulubiony serial? 
♦ The Vampire Diaries ♦
♦ Pretty Little Liars ♦
 ♦ Reign ♦
♦ Once Upon a Time ♦
♦ The Originals ♦

10.Ile blogów prowadzisz ? 
Na razie mam ograniczenie i prowadzę tylko jednego. 
Boję się, że z dwójką nie dałabym sobie rady.

11.Piosenka bliska twojemu sercu ?
Birdy - Skinny Love ♥

LISTA BLOGÓW KTÓRE NOMINUJE


Pytania:
1. Jakie miejsce, zawsze chciałeś/aś odwiedzić?
2. Wolisz gdy w opowiadaniu jest więcej opisu, czy dialogu?
3. Ulubiony projektant mody?
4. Co jest ważniejsze: intelekt czy uroda?
5. Ulubiona książka + dlaczego właśnie ta?
6. Idealne miejsce na oświadczyny?
7. Czego się boisz najbardziej?
8. Gdzie chciałbyś/abyś zamieszkać w przyszłości?
9. Potrafisz wybaczyć zdradę?
10. Gdybyś mógł/mogła zmienić jedną rzecz na świecie, co to by było?
11. Jakie opowiadania czytasz najchętniej?

_______________________________________________________________
PS Zaczęłam pisać rozdział trzeci.
 Mam masę pomysłów odnośnie niego, więc nie wiem, kiedy go dodam.
xoxo

Rozdział 2


Po sporej przerwie powracam! Mam nadzieję, że nowy wygląd bloga, jak i zarówno rozdział spodobają wam się. Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach :)


Noc minęła ciężko. Dziewczyna chciała zostać w łóżku i dalej zalewać poduszkę łzami, lecz nie pozwoliła jej na to matka. Pierwszy dzień szkoły... Szkoły bez Nathaniela. Liv nie myślała jak to będzie wyglądało wśród rówieśników. Czy oni w ogóle, zdawali sobie sprawę z tego co się dzieje? Czy znali prawdę? A może państwo Ramsey rozpowiedzieli nieprawdziwą plotkę o zwyczajnej chorobie Nathana, np. podłapaniu jakiejś złośliwej bakterii? 'No cóż, wszystko się z czasem wyjaśni' - pomyślała nastolatka. Włożyła na siebie granatowe dżinsy, czarną bluzkę z baskinką i świeżo kupione kowbojki do kostek. Rozczesała poplątane włosy z grobową miną na twarzy, a następnie wyszła z pokoju biorąc torbę z książkami. Weszła do kuchni i zauważyła na stole czekające na nią śniadanie. Posiłek to ostatnia rzecz na jaką miała dzisiaj ochotę. No ale przecież Snooki nie wypuści jej z domu bez solidnej porcji omletu z płatkami owsianymi, który serwowała już od dziesięciu lat na każde, pierwsze danie.
- Dzień dobry! - powiedziała matka, która jako straszna tradycjonalistka, zawsze upinała swe bujne włosy w kok - Jak się masz?
Liv spojrzała na nią sądnym spojrzeniem. A jak się mogła czuć po tym wszystkim? Wczoraj dowiedziała się, że jej przyjaciel jest ciężko chory. Nie spała całą noc bez piętnastu minut. Tak, no ale przecież wszystko jest dobrze. Nic się nie zmieniło. Znów trzeba grać szczęśliwą na pozór wszystkim. Udawać i okłamywać ludzi.
- Lepiej niż wczoraj. - powiedziała i zasiadła na krześle starając się uniknąć wzroku mamy. Do pomieszczenia wmaszerował Tim udając żołnierza. Zasalutował przed chrzestną i wskoczył na stołek obok Olivii.
- Jak pierwsza noc w domu? - spytał z radością i uśmiechnął się do dziewczyny. Nie miał jedynki z przodu szczęki i trójki na dole. Wyglądał jak typowy siedmiolatek. Tlenione blond włosy i niebieskie oczy. 'Kiedyś będzie z niego niezły łamacz kobiecych serc' - pomyślała Liv.
- Dobrze - odpowiedziała z sztucznym uśmiechem. Chyba trochę zbyt wydobytym z jej alter ego. Przecież nie mogła winić o to co się stało dziecka. Dziecka, matki ani kogokolwiek innego. Może gdyby Nathan wcześniej powiedział o jego dolegliwościach... Spojrzała na zegarek i się porwała.
- Muszę iść, bo się spóźnię - rzekła całując członków rodziny w poliki - Po szkole planuję udać się do szpitala, więc będę po piętnastej trzydzieści.
-Ale..... - Snooki nie zdążyła dokończyć, ponieważ jej córka była już poza domem.
Dziewczyna wybiegła na chodnik przed budynkiem i rozejrzała się wkoło. Wszystko wirowało. Jakby przeszło tu tornado. Wystraszona cofnęła się o krok, ale doszła do wniosku, że to jej wyobraźnia. Tak właśnie się czuje. Nic nie jest na swoim miejscu, tylko wszystko zostało porozrzucane po różnych zakątkach świata.


Po siedmiu godzinach męki spędzonych w szkole, słuchając mega nudnych wykładów i kryteriów oceniania, które były przypominane każdego roku, dziewczyna udała się do szpitala. Właśnie w takich chwilach jak ta, żałowała że sprzedała swojego dodgea żeby wyjechać na wakacje. Ale o pracy na razie nie było mowy. Miała inne, ważniejsze sprawy na głowie. A przede wszystkim swojego przyjaciela.
Liv wjechała windą na 4 piętro. 'Co teraz? Chodzić po salach i szukać go, czy spytać się jakiejś pielęgniarki? A jeśli mnie nie wpuszczą?' - rozmyślała i postanowiła podejść do kobiety która była pomocą lekarską. Miała rude włosy do pasa związane w koński ogon i niebieski fartuch.
- Przepraszam - powiedziała doganiając ją - Szukam mojego kolegi. Nathaniela Ramseya. Został niedawno przyjęty - starała się wyglądać profesjonalnie gestykulując dłońmi.
Sanitariuszka uważnie popatrzyła na nastolatkę i obdarzyła ją promiennym uśmiechem. W powietrzu unosił się zapach zupy marchewkowej i wanilii. Po przestronnym korytarzu spacerowała młoda kobieta z twarzą anioła. Można na niej było dostrzec zmęczenie, ale także trudy walki. Walczyła z czymś znacznie gorszym niż potworem. Upiór zabiłby ją szybko i nic by nie poczuła - choroba osłabiała ją każdego dnia, sprawiając ogromne cierpienie.
- Zaraz sprawdzimy złotko. Chodź za mną - zaprowadziła dziewczynę do ogromnego biurka na którym znajdowała się sterta papierów i komputer, a następnie zaczęła szukać. Nastolatka śledziła jej ruchy, podążając za nią wzrokiem. - Tak,  leży u nas. Sala nr 25. Ale poczekaj! Nie możesz tak tam wejść.
Pielęgniarka poszła do pomieszczenia z tyłu. Zdziwiona Liv czekała, zastanawiając się po co poszła.
- Proszę, musisz to nałożyć na twarz.
Spode łba zerknęła na nią absurdalnie. On przecież nie jest trędowaty! Wysunęła swą smukłą dłoń i odebrała sztuczny materiał od kobiety. Nałożyła na uszy, zakrywając usta i nos. Teraz sama wyglądała jakby tu pracowała. W sumie zawsze chciała być neurochirurgiem, odkąd babcia zaczęła jej mówić opowiastki o znachorach. Dziewczyna odeszła od kasztanowej lady z której wszystkiego można by się dowiedzieć i zaczęła szukać sali nr 25. Odszukała już 17...20...24... i wreszcie natrafiła na 25. Stanęła jak wryta w ziemię. Jej żołądek momentalnie się ścisnął i chciał wypłynąć na zewnątrz. Oczy, całe zaszklone odmówiły posłuszeństwa. 'Nie można ci płakać! Nie można ci płakać!' powtarzała w myślach.
Ale jak miała tego nie robić skoro ukazał jej się widok przyjaciela leżącego tyłem do drzwi, patrzącego w okno z setką podłączonych kroplówek. To on zawsze był najsilniejszy! A teraz ona - najsłabsze ogniowo, stała przed jego salom. Był to bardzo przykry widok przez, który ogarnęła ją pustka i żal. Obtarła oczy ręką i zrobiła dwa kroki... trzy... cztery... Nagle chłopak się poruszył i odwrócił. Jego twarz... Jezusie jego twarz... Pomimo ciężkiej choroby nie utraciła tych wyjątkowych rys. Jego kości policzkowe nadal były wyostrzone tak jak w czerwcu, gdy ostatni raz go widziała. Pozostał tak samo zjawiskowo przystojny... W oczach można było dostrzec iskierki, które pobudzone ruszały się okrążając tęczówkę. Na ustach zaczął pojawiać się coraz szerszy uśmiech.
Olivia opuściła torbę i podbiegła go przytulić. Z jej ust wydobył się nieopanowany szloch.
- Ciiiii... Nie płacz... Nie wolno ci płakać - rzekł Nathan gładząc jej brązowe włosy - Tylko ty możesz sprawić, że będę silniejszy.
Zapadła cisza. Cisza, która zawsze nadawała sytuacji nazwę "niezręczną".
Liv, siedziała jeszcze chwilę w objęciach Nathaniela gdy do pokoju weszła pielęgniarka.
- Nie można przytulać chorych, ani nawiązywać z nimi jakichkolwiek kontaktów fizycznych! Więc, albo proszę się od pacjenta oddalić, albo odwiedziny zakończone! - rzekła zdenerwowana podchodząc do chłopca i odłączając mu kroplówkę.
Gdy wyszła oboje się zaśmiali. Pierwszy szczery uśmiech od wczoraj.
- Co mnie ominęło? - zapytał podekscytowany wizytą, ale najwyraźniej osłabiony.
- Mnie się pytasz? Dopiero wczoraj dowiedziałam się, że tu leżysz, więc nie obwiniaj mnie że wcześniej cię nie odwiedziłam. Gdybym wiedziała... Gdybym wiedziała to wróciłabym wcześniej! Źle się z tym czuję. Nie zachowałam się jak przyjaciółka.
- Wiesz... Właściwie to ja prosiłem twoją mamę o to. I Tima także. Obiecałem, że jak stąd wyjdę to zabiorę go do wesołego miasteczka za dotrzymanie tajemnicy, do twojego poworotu - na chwilę przerwał po czym głośno przełknął ślinę - Chciałem, żebyś miała takie wakacje na jakie zasłużyłaś. Cały rok ciężko pracowałaś, sprzedałaś nawet własny samochód.
Nastolatka spojrzała na niego tym swoim słynnym, sądnym spojrzeniem. Nie umiała się na niego nigdy denerwować. To chyba przez tę jego minę, którą umiał zaczarować każdego. Lekko zbita z tropu wyjęła z torby podręczniki - do geografii, angielskiego i francuskiego.
- Popatrz tylko co ci przyniosłam. Pomyślałam, że się nudzisz donc monsieur zobacz jak się o ciebie troszczę - zażartowała i podała mu książki.
Nathan jeszcze raz obdarzył ją swym ciepłym spojrzeniem, po czym spuścił głowę. Jego usta się wykrzywiły. Dotknął dłoni przyjaciółki, która leżała na błękitnej pościeli i pogładził opuszkami palców.
- Naprawdę cieszę się, że tu jesteś... - rzekł ciężko dysząc.
Zadzwonił telefon. Dziewczyna już dokładnie wiedziała, komu przypisała tą melodię.
Mama.
Jak zwykle dzwoni w najmniej odpowiednim momencie. Nieraz udało jej się przerwać ważny moment, który z pewnością mógłby przejść do historii w pamięci Liv.
- Mamo nie teraz. Jestem zajęta... - powiedziała spoglądając na wyraz twarzy kolegi. - Dobrze, zaraz będę - odpowiedziała i odłożyła słuchawkę. Porwała się z krzesła dostawionego obok łóżka i zarzuciła skórzaną torbę na ramie. Lekko pokazała zęby i nachyliła się, żeby uściskać Nathaniela.
- Przyjdę jutro. Opowiesz mi wszystko jeszcze raz.

Rozdział 1

Mam dla was rozdział 1, pisany wczoraj w nocy ;) Najlepsza pora na wenę twórczą :) Zapraszam do czytania i komentowania :) Milej niedzieli. ♥


Rozdział 1 
Wrzesień, 2014r., Berkley
Snooki siedziała w kuchni, oparta o ramę mahoniowego krzesła, wyglądając przez okno i czekając na powrót córki. Po dwóch miesiącach rozłąki, wreszcie powita ją w domu. Olivia. Ach, wspaniała Olivia. Darzyła ją wyjątkową troską, chociaż rzadko można było to dostrzec. Zajęta wiecznie sobą, pracą i porzuconym chrześniakiem, pani Clemans sprawiała wrażenie mało dostępnej. Choć pragnęła poruszyć niebo i ziemie, aby te relacje się zmieniły, mimu wielu prób nie udawało jej się to. Może to przez Liv? Przez jej buntowniczy i porywczy charakter, który odziedziczyła po swym ojcu? Po świętej pamięci ojcu... Lucas zginął w wypadku samochodowym zaraz po jej narodzinach. Biedaczyna nie nacieszył się drugim darem od Boga, a tamten zabrał go z tego świata. W kuchni unosił się zapach pieczonego kurczaka z papryką i ziołami. Na stole stały rozstawione talerze, a tuż obok nich porcelanowe szklanki. W oknie pojawiły się krople deszczu. Spływały szybko ścigając się ze sobą, jedna za drugą. Słychać było odbijanie się o ziemie wody. Nagle na podjazd podjechało czarne Audi z 2005r. Snooki porwała się na nogi. W powietrzu można było wyczuć zdenerwowanie. Kobieta pogładziła ręką swój kaszmirowy sweter i włożyła kosmyk wystających włosów do koka. Tak, to zdecydowanie ten moment na który czekała.
- Timothy, Olivia przyjechała! - krzyknęła do chłopca.
Z pokoju obok dochodził dźwięk biegnących, dziecięcych nóżek. Tim zatrzymał się przy drzwiach frontowych, trzymając w ręku żółtego tulipana. Był to dowód miłości jaką darzył swą przybraną siostrę. Brakowało mu uczuć ze strony bliskich, chociaż rodzina Clemans'ów obdarowywała go wszystkim co miała. Każdego wieczora ktoś przychodził do jego pokoju, opowiadał bajkę i całował w czoło na dobranoc. Miał wszystko to co każdy siedmiolatek - prócz rodziców. Tak, nie miał tylko dwójki bliskich mu nad życie osób, którzy potrafiliby sprawić, że byłby najszczęśliwszą istotą na Ziemi. Drzwi się otworzyły i zza ich progu wyłoniła się wysoka brunetka. Włosy miała związane w ciasny warkocz z którego nie wystawał nawet jeden kosmyk. Brązowymi oczami zmierzyła się z chłopcem, a następnie podbiegła i wzięła go na ręcę.
-Olivia! Olivia! Tęskniłem za tobą najmocniej na świecie! - powiedział całując ją w różowy policzek. Jego malutkie rączki wręczyły jej kwiatek zerwany tego samego popołudnia, w ogrodzie pani Siobhan.
Dziewczyna jeszcze raz serdecznie go ucałowała.
Nadszedł ten moment.
Snookie i Liv spojrzały na siebie z czułością.
Obie lekko się uśmiechnęły, po czym wybiegły i mocno objęły.
- Ciebie też dobrze widzieć mamo... - powiedziała z łzami w oczach.
Do holu weszła jeszcze jedna kobieta. Różniła się jednak od poprzedniej. Miała krótkie blond włosy do ramion, duże usta pomalowane czerwoną szminką i wyraziste oczy, które minimalnie podkreśliła eyelinerem. Wyglądała na 26 lat, może trochę mniej.
- Dostraczyłam Ci ją całą i zdrową - rzekła wyginając rytmicznie wargi. - Wpadnę do was jutro, bo jeszcze muszę odebrać Colina z pracy. Buźki. - pożegnała się i wyszła.
Wszyscy poszli do kuchni. Zasiedli przy drewnianym stole delektując się posiłkiem, i  opowiadając co ich ominęło.
- Jak u babci? Dawno nie byłam w Detroit. Zmieniło się coś? - spytała cicho Snooki.
Atmosfera nadal była napięta, ale nie tak bardzo jak na początku spotkania. Rodzina starała się nie dać po sobie znać prądów nerwowych, które ich przeszywały. Dziewczyna odchrząknęła po czym wzięła do buzi kolejny gryz kurczaka.
- Oj mamo przecież wiesz, że nie. Ciągle to samo. No może tylko jeszcze więcej ruin niż poprzedniego lata. I oczywiście babcia wyglądała cudnie! Tamto środkowisko jej chyba służy.
Timothy dokończył posiłek, a następnie nalał sobie do szkalnki soku wiśniowego, wypuszczając tym samym trzy kropelki na ceratę. 'To chyba z podekscytowania'- powiedział sobie w myślach i zakręcił karton.
- Olivio, jest coś o czym chciałam ci powiedzieć. Tim zostawisz nas na chwilkę same?
Chłopiec najpierw spojrzał na chrzestną złym wzrokiem, a następnie opuścił pokój.
- Co się stało? - spytała Liv patrząc na matkę.
Snooki najpierw opuściła głowę, a potem złapała córkę za dłonie.
- Nathaniel jest w szpitalu.
Zapadła cisza. Dziewczyna nie widziała co myśleć. Zasłabł? Może się odwodnił? Rozszerzyła wargi chcąc coś z siebie wydusić ale bezskutecznie. W końcu podjęła wyzwanie i powiedziała:
- Mówiłam mu że za dużo pracuje! Co mu jest? Zemdlał na ulicy?
Zapadła cisza, która była odpowiedzią.
- Skarbie tak mi przykro... - pani Clemans porwała się z krzesła i objęła córkę.
-Mamo co się dzieje?! Mamo! - zdenerwowana, doszła do wniosku że płacze. Miała mokre poliki i otwarte usta. Serce waliło jej jak szalone. Nigdy nie czuła się tak fatalnie. Poczuła jak żołądek zawiązał się w ciasny supeł. Nie mogła oddychać...
- To białaczka. Dopiero ją zdiagnozowali.
Olivia wstała z krzesła i pobiegła na górę, trzaskając za sobą wrotami. Osunęła się na drzwi i schowała głowę w kolanach.
To boli.
To strasznie boli.
Chciała żeby to się skończyło. Pragnęła pójść do Natha, przytulić go i powiedzieć że będzie dobrze.  Znali się od urodzenia. To z nim spędziła najpiękniejsze momenty swojego życia. Wyciągnęła telefon z prawej kieszeni czarnych dżinsów i wpisała jego numer. Ale czy on będzie miał siłę żeby odebrać?
Po sześciu sygnałach w słuchawce odezwał się przemiły i radosny głos sekretarki. Wściekła dziewczyna pozasłaniała rolety w pokoju, przebrała w pidżamie i rzuciła na łóżko, zakładając kołdrę na głowę.

Prolog + informacje o książce.

Wracam do was z prologiem mojego opowiadania... :d Tak, wiem pewnie będzie beznadziejny ale co mi tam szkodzi. Podam wam parę podstawowych informacji o opowiadaniu: 
• Tytuł - "Cognosce Te Ipsum", a po polsku "Poznaj samego siebie". Ja będę używała nazwy łacińskiej. 
• Czas i miejsce akcji - czasy obecne, Berkley, USA.
• Bohaterowie - para przyjaciół, Olivia Clemans i Nathaniel Ramsey. 
No to życzę wam miłego czytania. Jeśli was zainteresuję, proszę zostawcie komentarz.

                                                                                                                             

Prolog                                                          
Grudzień, 1997r. Berkley

Marisa siedziała na przydzielonym jej łóżku szpitalnym, wpatrując się w szarą i opustoszałą podłogę. Sprawiała wrażenie słodkiej, małej dziewczynki. Jej czarne jak noc loki, delikatnie opadały ku przeraźliwie bladej twarzy, układając się w najrozmaitsze wzory. Przekładała z ręki do ręki malutką kostkę do gry, zabraną z świetlicy. Jednak wzrok prowadził ku oknu... Oczy chciały wydostać się z metalowych krat i powędrować w głąb lasu. Musiała dokończyć swoje zadanie! Przecież nie mogła go zawieźć. On był jej panem i królem. Uważała go za Boga. W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Z korytarza do sali weszła kobieta i mężczyzna. Na ich twarzach malowało się zmartwienie. Powoli krocząc podchodzili bliżej Mari, starając się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków. Jednakże było to trudne zadanie... ich oddechy były nierówne i przerywane. Z gardła ciemnookiej trzydziestolatki wydobywał się na zewnątrz cichy jęk.

- Witaj córeczko! - rzekł mężczyzna dostawiając na przeciw niej krzesło.
- Jak się czujesz? - spytała zatroskana matka, której trudno było opanować łzy.
Zapadła nieubłagana cisza. Do pokoju wkroczył mrok i melancholia. A co najgorsze, nikt nie starał się przerwać tego dziwnego stanu, który dawał się we znaki.
- Mariso, staramy ci się pomóc. Musisz nam powiedzieć co się z tobą dzieje i kim jest ten tajemniczy mężczyzna, który miesza Ci w głowie - zaprotestował ojciec - Mariso!!!
Nic.
Pomyśleli, że znów nie uzyskają odpowiedzi.
-Wy nie rozumiecie! - dziewczyna zeskoczyła z łóżka i zaczęła tłumaczyć z agresją - On mnie wybrał! Spośród tysiąca trzynastolatek wyznaczył właśnie mnie! To zaszczyt służyć komuś takiemu jak on. Powtarzam wam to od tylu miesięcy a wy nadal mnie nękacie.
Kobieta uderzyła w płacz.
- Tiffany!? Nie, nie płacz. Nie warto. - rzekł do małżonki. - Nie widzisz co robisz? To niszczy twoją matkę, twoją rodzinę. - zwrócił się do Marisy szatyn.
Dziewczyna odpowiedziała śmiechem. Był on tak przykry, że zakułby w kajdany niejedno ludzkie serce. Okryła rodziców chłodnym spojrzeniem, oznaczającym obojętność na ich uczucia. 'To takie żałosne' - pomyślała po czym wyrzuciła kostkę w głąb pokoju.
- Nie interesujecie mnie, odkąd wylądowałam w tym bałaganie! Zniszczyliście mi życie, a dostałam szansę na szczęście. Już nigdy nie będę normalna. Zawsze będę spostrzegana jako psychiczna, głupia Marisa. Pomyśleliście o mojej reputacji? O moich znajomych, którzy teraz nawet nie chcą mnie znać? To wszystko wasza wina.
Trafiła w czuły punkt rodziny. Tym razem zwyciężyła. Uzyskała niesamowitą moc słowa, której nikt się nie oparł. Tiffany wyrwała się z objęć męża i podeszła bliżej córki. Okryła ją spojrzeniem pełnym miłości i czułości, a następnie podniosła rękę i pogładziła jej bladego policzka. Była lodowata. Jak lód... Chociaż w pomieszczeniu było ciepło, jej serce wytwarzało taką ilość chłodnych promieni którą mogłaby porazić niejednego śmiertelnika. Dziewczynka dotknęła dłoni matki i gwałtownym ruchem zdjęła ją z swojego ciała. To nie była ta sama Mari. Tamta osoba tryskała energią, biegała wokół domu ganiając za miejscowym Burkiem. Smutne... Ludzie tak bardzo się zmieniają. Wystarczy jedna chwila, która potrafi zadecydować o dalszych losach. W pokoju odbiło się echo zegara, który właśnie powiadomił że wybiła godzina 18:00. Czarnowłosa upadła na kolana w nieoczekiwanym momencie i złapała się za skronie. Wydała z siebie tak przeraźliwy okrzyk, że był w stanie rozerwać błonę bębenkową. Nagle uniosła swą głowę do góry. Jej oczy były całe białe, bez tęczówek. Wyglądała strasznie. Spanikowani rodzice cofnęli się krok w tył i złapali za ręce. 

-NADCHODZI!!! - powiedziała Marisa wypędzając wszystkich z lęku.

O mnie.

Witajcie kochani! Na bloggerze jestem już od pewnego czasu, ale dopiero teraz postanowiłam zacząć się regularnie  udzielać. Mam na imię Agata (tak, wiem porażka życia i śmierci) i 26 lutego skończyłam 13 lat. Jeszcze nie wiem co tu będę dodawać - waham się pomiędzy opowiadaniem, moimi wypowiedziami na różne tematy, a nawet czasem własnymi doświadczeniami. Właściwie nie mam jakiś konkretnych zainteresowań. Lubię czytać książki, słuchać muzyki i szperać po portalach społecznościowych, czyli wszystko to co robi przeciętna nastolatka. Moje zdolności wokalne są równie tandetne, jak taneczne. Bóg nie obdarzył mnie jakiś specjalnym talentem (i mam mu to za złe, ponieważ czuję się poszkodowana). Jestem leniwa... Tak, potrafię się do tego przyznać, a nawet jestem z tego dumna. Chcę zostać pandą, ponieważ całe dnie śpią, a przez resztę czasu jedzą. Idealny styl życia ♥ W domu dostaję małpiego rozumu - dokuczam siostrze, straszę dziadków, a nawet żartuję z rodziców którzy potem nie odzywają się do mnie przez 2 godziny. Pffff, nic nadzwyczajnego. Wśród moich znajomych staram się udawać opanowaną i mało zabawną, ale niekiedy kiepsko mi to wychodzi (pozdrawiam Kamila, którego zboczone wiadomości przeczytała moja siostra. LOVE & PEACE). Słucham popu i rocka. Nie, nie lubię boysbandów. Najczęściej w moich głośnikach leci: The Pretty Reckless, Lana Del Rey, nowości radiowe, One Republic, Calvin Harris. >>Boję się końca świata<< Mam nadzieję, że Bóg tego nie przeczyta i że nie zrobi mi cholernego psikusa. Wierzę w różne przypowieści, apokalipsy, zdolności Nostradamusa czy nawet Sybilli. Jaram się Ianem Somerhalderem ♥ O mnie to by było wszystko. Wkrótce pojawi się następny post. Czołem! :)